Za każdym sukcesem kryje się historia, która nie do końca jest usłana różami. Steve Jobs został wyrzucony z własnej firmy, Mark Zuckerberg musiał stawić czoła oskarżeniom o kradzież pomysłu na Facebooka, a później z aferą Cambridge Analytics. Znam biznesmena, jednego z liderów swojej branży w Polsce, którego była pracownica oskarżyła o zachęcanie do prostytucji, co skutkowało dozorem kuratora i meldowaniem policji każdego oddalenia się od miejsca zamieszkania lub pracy aż do wyroku sądu uniewinniającego go od tych pomówień.
W mojej historii też znajdzie się kilka rzeczy, które są dla mnie niewygodne i trudne. Niektórymi z nich nadal nie chcę się dzielić, bo są zbyt osobiste i mimo upływu czasu nadal wywołują we mnie emocje.
Jednak jutro, 11 marca, są moje kolejne urodziny i postanowiłam podzielić się z Tobą kilkoma rzeczami zza kulis.
Boisz się… działaj
Byłam nieśmiałą i zamkniętą w sobie dziewczynką. Na tyle speszoną, że nawet drugiego śniadania nie potrafiłam zjeść przy kolegach i koleżankach, myśląc, że na pewno się ubrudzę i co wówczas… Byłam zakłopotana, gdy miałam głośno się wypowiedzieć, a uwolnienia własnych myśli szukałam pisząc poezję… I byłam w tym naprawdę dobra: wyróżnienia w konkursach, wydane własne tomiki poezji, publikacje z znakomitych czasopismach, a w końcu przyjaźń z ks. Janem Twardowskim…
Niestety nie było mi dane długo pielęgnować swojej wewnętrznej samotności, bo jako dobra uczennica ciągle byłam zmuszana do bycia w eksponowanych rolach: poczet sztandarowy, akademie, teatrzyki szkolne…
I myślę, że to wówczas narodziło się też we mnie takie przekonanie: boisz się – działaj. Owszem, na początku to moje działanie prowokowali inni, ale później zauważyłam, że nawet lubię być z przodu, lubię wyzwania. Szczególnie wówczas, gdy inni już padali, zniechęcali się, ja byłam liderem, który wchodził z drugiego planu.
Zmiana to Twój przyjaciel
Przełamaniem mojego zachowania były studia. Podczas nich poczułam swoją siłę i bardzo szybko zaczęłam wprowadzać zmiany. Oj, dawny kierownik katedry filologii polskiej na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach miałby zapewne sporo do opowiedzenia na temat moich pomysłów. W dodatku byłam tak pewna proponowanych rozwiązań, że jakoś nikt nie potrafił powiedzieć mi „nie”.
Podobny zachwyt wprowadzeniem nowości czułam, gdy zaczęłam pracować w Urzędzie Miasta w Siedlcach. Pan Prezydent naprawdę nie miał ze mną łatwo: ciągle w jego imieniu inicjowałam różne akcje od wysłania kilkuset listów do instytucji i firm z prośbą o przygotowanie miejsc parkingowych dla osób niepełnosprawnych (słynne „koperty”, a był rok 2002!) po organizację współpracy z organizacjami pozarządowymi (przed wprowadzeniem ustawy o pożytku publicznym i wolontariacie). A to tylko dwa z kilkuset działań, które w okresie mojego zatrudnienia w UM inicjowałam.
I stan takiego flow i inicjowania zmian trwał blisko 12 lat!
Rozwój to moje drugie imię
Pisałam już wcześniej, że w podstawówce byłam wzorową uczennicą. W liceum już tak świetnie nie było, zapewne też dlatego, że byłam w klasie biologiczno-chemicznej. Dość powiedzieć, że pani z chemii postawiła mi mierną na koniec roku (i szkoły) tylko dlatego, że przyszłam na wystawienie ocen, a na półrocze miałam cudowną jedynkę w dzienniku. Za to realizowałam się w historii – brałam nawet udział w olimpiadzie historycznej i to na wyższym szczeblu.
Ze studiami się uporałam w zaledwie 4 lata, bo… czekała już na mnie super praca. Moje pierwsze studia to filologia polska, a później jeszcze ukończyłam 4 fakultety, w tym jeden na wydziale prawa Uniwersytetu Warszawskiego oraz Public Relations (też na UW).
Jednak pozyskiwanie wiedzy w tradycyjnym modelu mi nie wystarczało. Jakby tak dobrze policzyć, to ukończyłam ponad sto szkoleń, w tym Leaders are Trainers, które jestem jednym z najważniejszych. Kiedyś policzyłam, że w sumie zainwestowałam w siebie blisko 200 tysięcy złotych.
Bądź gotowa na „tak”
Odkąd pamiętam byłam na „tak” dla okoliczności, jakie stwarzało mi życie. Nie zliczę sytuacji, w których „tak” doprowadzało mnie do zaskakujących spotkań czy możliwości. Dzięki temu byłam dwukrotnie w Pałacu Prezydenckim (za kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego oraz Bronisława Komorowskiego), poznałam wielu celebrytów, z niektórymi z nich miałam okazję współpracować.
Dzisiaj mogę napisać, że przez ten czas stworzyłam swoją baaardzo mocną markę osobistą: wywiady i współprowadzenie audycji w radio i lokalnej telewizji, artykuły w prasie, spotkania autorskie, szkolenia, konferencje, warsztaty regionalne i międzynarodowe, których byłam komisarzem, wydanie 3 książek własnych i kilkudziesięciu książek innych autorów, bycie redaktorem naczelnym jednego z kwartalników literackich, plebiscyty na kobietę regionu, wyróżnienie w publikacji „Kobiety Siedlec”, do tego wiele nagród za działalność i wprowadzane programy!!! Nazwisko „Justyna Kopeć” było marką!
Ale…
Zapewne tak jak i u Ciebie, u mnie też jest w życiu sinusoida. A zatem nastąpił czas mroku. Jedna błędna decyzja, która sprowadziła ma mnie lawinę kolejnych negatywnych wydarzeń. I mimo, że nazwisko nadal było moim orężem, to jednak wszystkie działania przystopowały, a najbardziej zaś ucierpiało moje wnętrze. To był czas całkowitej utraty wiary w siebie, czas porażki i poddania się… prawie 5 lat…To okres, o którym nadal ciężko jest mi mówić, chociaż mam wrażenie, że w większości go po prostu już nie pamiętam.
Jednak i najtrudniejszy czas w końcu się kończy. U mnie też przelała się czara zła, więc krok po kroku zaczęłam przypominać sobie, kim jestem. Kim jest Justyna Kopeć!
I od tego momentu jest drugi i baardzo długi już okres budowania siebie. Bo z flow, pewnością siebie, jest trochę tak jak z marką osobistą: buduje się je latami, a można stracić w ciągu sekund, odbudowa zaś jest powolna i okraszona o wiele większą pracą.
Zatem dzisiaj wspieram strategicznie innych w budowaniu ich marki osobistej. Towarzyszę w tym procesie, bo wiem jak go poprowadzić i przez niego przejść. Sprzyja mi w tym moje własne doświadczenie, ale również doświadczenie pracy z wieloma już klientami. I nie obiecuję Ci samych sukcesów, bo życie to sinusoida i sukcesy, abyśmy w ogóle potrafili je tak odbierać, przeplatają się z lekcjami…
A jakie jest Twoje „kiedyś”? Jaką historią ze swojego życia Ty mogłabyś się podzielić?
No to mamy podobnie też byłam w podstawówce bardzo dobrą uczennicą i nieśmiałą. W liceum też kierunek biologiczno-chemiczny i trochę pod górkę z przedmiotami ścisłymi. Tu moja pewność siebie zmalała do zera. Czułam się jak zero. Przez tą moją postawę dokonałam wielu złych, błędnych wyborców życiowych, ktore skończyły się utratą wyuczonego zawodu i rozwodem. Mając 35 lat stanęłam przed wyborem albo zgiń, albo walcz. Zawalczyłam i powoli zaczęłam odzyskiwać poczucie godności i wartości. Ukończyłam wiele kursów i szkoleń. Przeczytałam mnóstwo książek. Zaczęłam się otwierać na ludzi i rozkwitać. Oczywiście nadal moje życie to sinusoida, ale taka idąca w górę. Jestem… Czytaj więcej »
Kasiu, Twoja historia jest mega inspirująca. Wiele kobiet mierzy się z poczuciem niskiej wartości i z trudnymi doświadczeniami. Często inni ludzie deprymują nasze działania, a tak naprawdę najważniejsze w tym wszystkim jest znaleźć samą siebie. Od naszej wewnętrznej siły zależy jakość naszego życia i innych ludzi, którzy są nam bliscy.
A za życzenia z serca dziękuję <3