Z każdej (internetowej) strony dumnie wybrzmiewa hasło: zarabiaj w social media. Zacznij się w nich pojawiać i sprzedawać… No i wchodzisz…
Zakładasz konto na Facebooku, Instagramie, Twitterze, ufff… Do tego YouTube, Snapchat, Pinterest… ILE JESZCZE? Zmęczona i wkurzona próbujesz ogarnąć tą olbrzymią ilość, przypominając sobie ostatkiem sił o dobrym wujku Google i jego Google+. Przebrnęłaś przez fazę pierwszą. Grafiki dumnie prężą się na Twoich profilach, oznajmiając znajomym i nieznajomym, jaką to niezwykłą ofertę masz dla nich… I co? Na Twoim koncie wciąż ZERO?
Teraz nawet już nie jesteś wkurzona, że straciłaś czas. W swój biznes też musiałaś na początku zainwestować, a więc ten czas traktujesz jak inwestycję. Przypominasz sobie, że rozpoczynając życie przedsiębiorcy, musiałaś się sporo uczyć. Zatem, chcąc wreszcie wyciągnąć chociaż złotówkę, rozglądasz się za internetowymi guru. Najpierw korzystasz z bezpłatnych live’ów i webinarów Marcina Osmana, Jasona Hunta, Bartka Popiela… Dostajesz tyle wartościowej wiedzy, że padasz pod jej nadmiarem… Notatki (prawda, że je robisz?) zawierają słowa, których chwilę po skończonym wykładzie, nie rozumiesz…
Próbujesz zatem jedną rzecz wziąć od Osmana, inną od Hunta, a jeszcze inną od Popiela… Robisz miks, wierząc, że właśnie otworzyłaś strumień generujący potok pieniędzy… Mija tydzień, dwa, miesiąc. Dalej NIC.
Kurczę, teraz to już jesteś wściekła. Sprzedajesz. Cały czas sprzedajesz. I nie zarabiasz… Na Twoich profilach pojawia się jakiś osobowy ruch, ale nikt nie chce kupować. Przecież miałaś nie nadążyć liczyć pieniędzy. Po dwóch miesiącach już wiesz: social media nie sprzedają!!! Wszyscy kłamią, że można przez nie zarabiać pieniądze!!!
Mija kolejny miesiąc, no może tym razem dwa. Powoli zaczynają opadać Twoje negatywne emocje. Dajesz sobie jeszcze jedną szansę. Teraz chcesz spróbować nowej drogi. Przypominasz sobie, że w swoim biznesie offline sporo działań outsourcingujesz. Robisz przegląd firm, które prowadzą działania w internecie. Tak trafiasz do mnie…
Siadamy. Prawie jak na przysłowiowej sofie u psychologa, opowiadasz mi, jakie działania dotychczas podjęłaś i jakie masz z nich efekty. Dopytuję co chciałabyś osiągnąć. Proszę, abyś dokładnie opisała mi swoich klientów. Dziwisz się, że ja również uczę się od Marcina Osmana, Jasona Hunta, Bartka Popiela. Jesteś zaskoczona, że moje wnioski są inne niż Twoje. A już najmocniej wzdychasz, gdy podaję Ci swoje przykłady sprzedażowe…
STOP! Jeśli masz wyzwania z funkcjonowaniem w mediach społecznościowych, nie wiesz jak zwiększyć zasięgi, nie potrafisz stworzyć treści, które angażują odbiorców, skontaktuj się z nami!
Oferta SOCIAL MEDIA SUPPORT została przygotowana specjalnie dla Ciebie.
Zatem dlaczego social media nie sprzedają:
1. Koncentrujesz się na zbyt wielu kanałach komunikacji i w każdym chcesz być maksymalnie obecna. Wybierz na przykład Facebooka i Instagram i przez dłuższy czas systematycznie publikuj tylko w tych portalach.
2. Z powyższym związane jest i to, że nie możesz we wszystkich miejscach publikować tak samo wartościowych tekstów, a więc ich jakość jest niska.
3. Nie rozumiesz różnic między poszczególnymi kanałami. Na przykład Instagram to zdjęcia, YouTube – video. Facebook łączy treść ze zdjęciami, video i coraz popularniejszą funkcją live’ów.
4. Tylko publikujesz, zamiast również włączać się do dyskusji i zapraszać do niej innych. Ludzie kupują od ludzi. Jeśli będziesz pomagał im rozwiązywać ich problemy, w końcu kupią i od Ciebie.
5. Skaczesz z tematu na temat, zamiast budować spójny wizerunek. Dokonaj wyboru tematów i zaplanuj ich publikację. To naprawdę ważne, żeby nic głupiego nie ściągnęło Cię z drogi, którą obrałaś. A zatem zdjęcia u cioci na imieninach naprawdę nie wchodzą w rachubę – no, chyba, że mają być z bardzo wartościowym komentarzem dla Twojej grupy odbiorców.
6. Posiłkujesz się zbyt dużą ilością informacji od różnych specjalistów marketingu w social media. Jak rozpoczęłaś słuchać Kopeć, to kup jej kurs i zrób wszystko, co ona przygotowała. Zobaczysz, że efekt przyjdzie. Oczywiście, to samo dotyczy pozostałych osób, które wymieniłam w tym tekście.
7. I na koniec – to prawda: social media nie sprzedają, TY SPRZEDAJESZ!!! Social media budują Twój wizerunek, tworzą zasięg. Jeśli zwiększa się Twoja ilość subskrybentów, osób obserwujących, zwiększa się szansa na Twoją sprzedaż.
Ufff. Dziękuję Ci 🙂 Dobrnęliśmy do końca. Dzięki naszemu wspólnemu doświadczeniu budujesz swoją markę, a ja mogłam napisać ten tekst. A zatem, jeśli i dla Ciebie jest on wartościowy, proszę – udostępnij go na swoim profilu. Wierzę, że jest jeszcze kilka osób, którym może on pomóc w zarobieniu pierwszej złotówki, albo przynajmniej w małym przystanku STOP na drodze do przyszłych sukcesów.
Świetny materiał. Na początku czytając uśmiechnęłam się do siebie bo ja też tak zaczynałam. Słuchałam wszystkich i wszystkiego. W głowie miałam misz-masz. To było straszne działanie w social media bez żadnej strategii. Nawet pamiętam jak dałam posta na swoim profilu z plackami bo akurat zrobiłam. Uczyłam się od takich ludzi, którzy mi mówili abym dzieliła się wszystkim w mediach społecznościowych. Przeszłam długą drogę, popełniłam masę błędów, zawiodłam się na wielu “pseudo liderach”, którzy mnie tak uczyli. Dziś uczę się od ekspertów praktyków i buduję swoją markę i za to bardzo dziękuję.
Agnieszko, to cudownie, że jesteś już w tym momencie, kiedy wszystko zaczyna się układać. To prawda, jest dużo bzdurnych informacji o tym jak należy postępować. Ja uważam, że nawet w social media trzeba działać w zgodzie ze sobą, a nie dlatego, że ktoś coś nam narzucił.
Świetny i jakże prawdziwy tekst. Większość z nas miała właśnie taki początek. Chłonąć wiedzę. Jak najwięcej i od wszystkich a potem człowiek zostawał sam z mętlikiem w głowie. Dalej z wątpliwościami jak i którą drogę obrać. Dopiero Ty Justynko poukładałaś mi dobrze w głowie. Pozostawiłaś przy tym dużo swobody na mnie samą . Bo człowiek i jego działania w SM to nie suma reguł i odpowiednich kroków ale też miejsce na jego indywiduum. Za to Ci dziękuję. Dziś odważnej buduje swoją markę w SM.
Moniko, to niezwykłe jak nasze drogi się przeplatają. Jestem wdzięczna, że wybrałaś mnie na swojego przewodnika po tej drodze. Doceniam z jaką odwagą podejmujesz się różnych działań i konsekwentnie dążysz do realizacji celów pozostając w zgodzie ze sobą. Moc serdeczności Ci przesyłam.
Czytając Twój artykuł Justyno widziałam siebie i swój początek w mediach społecznościowych. Ogrom wiedzy i miejsc, w których była publikowana, udostępniana. Pełen wachlarz specjalistów, ekspertów gotowych dzielić się ze mną swoją wiedzą i doświadczeniem. A ja totalnie nie miałam pojęcia, co jest z tego wszystkiego dla mnie??? Doszłam do sytuacji, w której po prostu musiałam sobie zrobić detoks – na kilka dni zamknęłam, odcięłam się od stron internetowych. Odpoczęłam, wzięłam głęboki oddech, spojrzałam na skrupulatnie sporządzane notatki i w końcu ….. zrobiłam plan. Jedno wiedziałam ….. muszę dać sobie czas, aby zobaczyć efekty. Od tego momentu wiele w moim życiu… Czytaj więcej »
Kasiu, cieszę się, że spotkamy się na WSAiB w Gdyni na studiach. To jest dla mnie wielki zaszczyt móc patrzeć na Twój rozwój i… móc Ci w tym rozwoju towarzyszyć. Dziękuję za zaufanie, a Twoje rezultaty są najlepszym komentarzem.
wydaje mi się, że zbyt szybko przychodzi frustracja i zniechęcenie, kiedy właśnie nie widać wyników. Może to wyświechtana formuła, ale budowanie wizerunku w social media, to maraton a nie sprint. Efekty przyjdą, może nie bezpośrednio po tygodniu czy dwóch prowadzenia wybranego kanału, ale z czasem liczba fanów będzie się zwiększała, zwiększy się też ich zaangażowania a w końcu do tego dojdzie i sprzedaż.
Ważne jest to, żeby pamiętać o tym, że potencjalny klient najpierw musi nas poznać, polubić, zaufać i dopiero wtedy kupuje.
Michał, dzięki wielkie za ten głos. Często zapominamy o tej regule związanej z budowaniem zaufania, zanim klient od nas kupi. A w obecnych czasach, kiedy jest tak dużo rozpraszaczy i możliwości, tych punktów styku musi być odpowiednio dużo. I nasza droga to zdecydowanie maraton, a nie sprint 🙂
Wszystko co napisałaś Justyno to racja, doszłam do tego już kilka dni temu i dobrze, że informujesz o tym świat, bo każdy może mieć podobny problem, moje koleżanki z “ulicy” i biznesu też przekazują mi takie informacje, mają natłok informacji, do tego praca, dom, życie prywatne, to nie na jedną głowę kobiety, chociaż głowa kobiety może wiele pomieścić, ale też może się przepełnić i dojść do wniosku: po co, dla kogo, dokąd zmierzam, to nie działa. Trzeba się zatrzymać, wyłączyć, przemyśleć i uporządkować wartości.
Ewciu, dokładnie tak, takie zatrzymanie jest konieczne, bo inaczej biegamy jak chomik w kółku, a przecież nie o to chodzi. Mamy mieć radość z rzeczy, które robimy i które przynoszą nam konkretne rezultaty.
Dobrze, krótko i konkretnie. Warto czasem tak się puknąć w głowę, żeby nieco ochłonąć zacząć działać z sensem. Dziękuję za głos rozsądku 🙂
Iza, naprawdę obserwuję tę turystykę szkoleniową i wszystko jest w porządku dopóki to, czego się uczymy, wcielamy w życie. Jednak niepokoi mnie, gdy szkolenia stają się naszym hobby…